Marzycielska paletka cieni do powiek Nabla Dreamy | recenzja | swatche
Czasami są kosmetyki które są trochę droższe od tego co zazwyczaj kupujemy ale chcemy je mieć i kupujemy. Tak właśnie miałam z paletką Nabla Dreamy. W pewnym momencie był na nie spory boom, miałam też okazję sprawdzić cienie osobiście nim wreszcie pewnego dnia nareszcie kliknęłam to jakże magiczne KUP i czekałam aż paletka do mnie przybędzie (najlepiej od razu ale niestety tak to jeszcze nie działa, a szkoda). Wtedy był to najdroższy kosmetyk do twarzy który kupiłam i właściwie do dziś tak jest (jako pojedyncza sztuka).
Paletki Nabla kosztują na nasze polskie złotówki około 150 zł (zależy jaki sklep internetowy, która wersja, czasem trafi się na promocji). Dla jednych to dużo, dla innych to standardowa cena za dobre cienie do powiek - wiadomo, każdy lubi co innego i ma inny zasób finansowy.
Ale właśnie, czy te cienie chociaż są dobre?
Paletka przychodzi do nas w kartonowym pudełeczku i sama również jest wykonana z kartonu, ma metalowe okucia oraz metaliczne akcenty, które nadają jej bardzo ładnego wyglądu i aż miło się na nią patrzy. Jest zamykana na całkiem silny magnes, a w środku ma lusterko za co daję dodatkowy punkt, bo choć korzystam z dwóch lusterek przy malowaniu się to w podróży bywa różnie i lusterka przy paletkach do malowania to duży plus.
Główne kolory opakowania to czerń i złoto i bardzo magicznie wręcz to razem wygląda. Just look at this pretty palette!
W paletce znajduje się 12 cieni do powiek w kolorystyce fioletowo-różowej z dodatkiem brązów. Mamy tutaj cienie o wykończeniu matowym i metalicznym.
Wykonamy nią makijaże zarówno dzienne jak i bardziej wyjściowe. Oczywiście sporo zależy od tego jak malujemy się na co dzień, bo jeśli chodzi o mnie dla przykładu to potrafię wyjść nawet z delikatnym brokatem do pracy. Po prostu wtedy reszta mojego makijażu jest dużo delikatniejsza.
Mamy 5 kolorów matowych: Illusion, Sistina, Senorita, Lullaby oraz Dogma. Illusion jest jasnym cieniem ale jednak przy bardzo jasnej karnacji nie jest aż tak jasny więc zwykle mam przy sobie jeszcze mój ulubiony waniliowy cień do rozcierania wszystkiego. Dogma wydaje się być brązowy, ale ma trochę fioletu w sobie (co zabawne ja widzę to dopiero na powiece bo na swatchu tego nie widać i zastanawiam się czy on taki jest czy to po prostu pH mojej skóry twarzy), jednak bardzo lubię ten cień i ładnie wygląda na powiecie. Pigmentacja - sztos. Warto uważać by nie przesadzić bo można sobie zrobić krzywdę. ;) Reszta matów jest bardzo ładna i do mojego typu karnacji pasują idealnie.
Reszta to 7 cieni metalicznych, choć szczerze mówiąc Immaculate to trochę też perła, zdecydowanie nie jest to typowy metalik, ale super sprawdza się w kącikach. Moi ulubieńcy to zdecydowanie Vanitas (przecudny odcień! niby róż ale ze złotem), Delirum (cóż za tajemniczy gość), Metal Cupid oraz Rose Gold. Wszystkie mają świetną pigmentację i lubię je nakładać zarówno pędzlem jak i palcem.
Jak wspomniałam cienie mają bardzo dobrą pigmentację ale lubią się delikatnie osypać jeśli nałożymy zbyt dużo na pędzel (co za dużo to niezdrowo) i mogą zrobić nam plamę (ciemniejsze odcienie), ale gdy nabierzemy trochę cienia a potem będziemy tylko stopniować kolor to są naprawdę świetne. Jak masełko. Dosłownie taka była moja pierwsza myśl jak ich dotknęłam palcami.
Coś pięknego.
Zdjęcia swatchy na ręku (ciut inne oświetlenie choć nadal były wykonywane w świetle dziennym).
Kocham cienie w tej paletce i zdecydowanie jest jedną z moich ulubieńców zarówno wśród cieni do powiek jak i ogólnie kosmetyków kolorowych.
Znasz markę Nabla? A może masz konkretnie tę paletkę? Czy też jest twoim ulubieńcem?
Komentarze
Prześlij komentarz