Powrót? Krótka recenzja, wiele zdjęć - tradycyjne lakiery OPI
Powroty bywają ciężkie. Ale nie umiem tego zupełnie opuścić. Myślałam by zamknąć bloga całkowicie ale tyle ile w niego włożyłam....nie potrafiłam. Dlatego mam nadzieję że uda mi się wrócić i pisać w miarę regularnie choć przy obecnej pracy mam problem z robieniem zdjęć bo lubię naturalne światło które ewentualnie wspomagam sztucznym a niestety gdy takie jest najlepsze ja siedzę w pracy. ^^'
Dziś wraz z małym powrotem zapraszam was na krótką recenzję tradycyjnych lakierów marki OPI które otrzymałam na wakacyjnym spotkaniu lakierowych blogerek w Warszawie.
Nigdy wcześniej nie miałam okazji by malować paznokci tymi lakierami, czy to tradycyjnymi czy hybrydowi więc byłam ich naprawdę ciekawa.
Buteleczki standardowe dla marki OPI, każda o pojemności 15 ml. Cena za buteleczkę to ok. 60 zł więc nie jest to niska kwota za tradycyjny lakier do paznokci który nie jest holo albo z jakimś ciekawym efektem.
Pędzelki są ścięte na prosto i mają dość szerokie włosie co jest dość dobrym wyborem.
W moje ręce wpadły kolory: V-I-Pink Passes oraz Music is My Muse (bardzo utożsamiam się z tą nazwą!).
A teraz o samych lakierach. Mają tę samą formułę: są dość rzadkie, i mają półmatowe wykończenie, dodatkowo są pół-transparentne więc do pełnego krycia potrzebujemy 3-4 warstw a co za tym idzie w moim przypadku potrzebowałam topu wysuszającego. Lepiej zastygał turkus, nie robił smug, w przeciwieństwie do różu. Ale po nałożeniu na wciąż wilgotny lakier topu wszystko się ładnie wyrównało. Magia? Maybe. ;)
Kolorki są cudowne i z topem lakiery wytrzymały mi niemal pełny tydzień więc jak na zwykłe lakiery to całkiem niezły wynik.
Zapraszam do galerii. :)
Czy korzystacie z twittera? Ponieważ zastanawiam się nad utworzeniem tam blogowego konta gdzie będę wrzucała linki, zdjęcia, czasem trochę sobie popiszę czego nie napiszę na blogu czy instagramie.