Matowe pomadki w płynie od Delia Cosmetics [recenzja, swatche]
Nadszedł czas by napisać parę słów i pokazać kolory płynnych matowych pomadek od Delia Cosmetics, które otrzymałam od marki by przetestować i napisać swoje wrażenia. W pięknie zapakowanej paczuszce znalazłam aż 6 kolorów, czyli po prostu wszystkie kolory. ;) Jak się sprawdzają, ile godzin wytrzymują, które kolory polubiłam? O tym w dalszej części wpisu. :)
Marka Delia Cosmetics niedawno wypuściła na rynek 6 nowych pomadek w płynie, w dodatku matowych. Matowe pomadki mają to do siebie, że są o wiele trwalsze niż te błyszczące. Minusem jest jednak to, że często wysuszają usta albo podkreślają suche skórki więc nakładamy je tylko na zadbane usta.
Kolekcja 6 pomadek oznaczona imionami słynnych gwiazd filmowych i tak mamy tutaj: Bridget, Audrey, Sophia, Elizabeth, Claudia, Marylin. Myślę, że łatwo dopasować nazwisko. ;)
- Gwarantowany matowy efekt.
- Trwałość do kilku godzin.
- Nie odbija się na szklankach, kieliszkach, kubkach.
- Nie wysusza usta.
- Przyjemnie pachnie.
- 6 głębokich kolorów.
Pojemność: 5 ml
Cena: 15,90 zł
Opakowania mają nadać nieco luksusu - ogólnie bardzo mi się podobają. Złote nakrętki i przezroczysty dół w prostokątnej obudowie są proste a jednocześnie przyciągają wzrok. W pierwszej chwili myślałam, że to normalne szminki. ;)
Jak na razie literki się nie ścierają a "złote" nakrętki nadal są złote. :) Plusem a jednocześnie minusem są naklejki z jednej strony nakrętki. Plusem jest to, że będziemy wiedzieć czy były otwierane, minusem będzie zaś to, że jeśli zerwiemy całkowicie naklejki to zostaną nam tylko naklejki z numerem na górze. Jeśli chodzi o mnie to poradziłam sobie w inny sposób. ;) Nożykiem do papieru przecięłam delikatnie fragment łączenia się obu części dzięki czemu nazwy konkretnych kolorów zostały na swoich miejscach. ;)
Aplikator to taka błyszczykowa pacynka z "włosia", nigdy nie wiem czy ma to swoją konkretną nazwę. ;) Nawet bez konturówki damy radę pomalować ładnie usta ale oczywiście konturówka zawsze jest dobrą opcją dodatkową. ;)
Kolory są ładne i dość uniwersalne, każdy znajdzie przynajmniej jednego ulubieńca wśród całej kolekcji. Dzięki aplikatorowi ładnie nałożymy je na usta, nawet na tak dziwne jak moje. ;) Zapach zdecydowanie jest tutaj wielkim plusem. Pomadki posiadają delikatnie słodkawy zapach.
Faktycznie nie zauważyłam aby wysuszały usta choć nie nakładam ich codziennie więc nie jest to 100% pewność.
Jak u nich z trwałością? Moim zdaniem to kwestia indywidualna. Każdy posiada inne usta i rodzaj skóry więc czasem szminka która u jednych wytrzymuje cały dzień, u innych wytrzymuje 4 godziny. W moim przypadku to ok. 6 godzin jeśli piję tylko wodę i jem coś suchego. Niestety mam nawyk zjadania wszystkiego co nałożę na usta i jakoś nie mogę się tego oduczyć...
Czy naprawdę nie zostawiają śladów na szklankach? Tylko jeśli porządnie wyschną, czyli trzeba im dać jakieś pół godziny i wtedy prawdopodobnie na szklance nic nie zostanie.
Warto jednak pamiętać, że matowe pomadki i tłuste jedzenie/picie (ogólnie coś w tłuszczem w posiłku) nie żyją ze sobą w zgodzie. ;)
Schodzą z ust dość równomiernie. Ciemniejsze kolory jednak mogą zostawić delikatny kontur ale to raczej nie nowość przy ciemnych barwach.
Jak prezentują się poszczególne kolory?
Bridget to odcień nude idący w różowe tony. To kolor zdecydowanie dla bladolicych i tylko u nich będzie się ładnie prezentował. Na zdjęciu jakoś dziwnie mi wyszła na ustach ale ogólnie nie sprawia problemów. W dodatku trochę przypomina odcieniem mój naturalny kolor warg więc jest to dla mnie idealna pomadka na dzień, np. do pracy.
Audrey to ciepły róż, taki trochę słodki, cukierkowaty ale nie przesadnie. Również bardziej dla bladych i jasnych cer (a to czasami spora różnica ;)). To kolor który również jest dla mnie z tych dziennych. :)
Sophia to już coś intensywniejszego. Różowa malinka z delikatnie neonowym tonem, zwłaszcza w blask dnia. Mój kolejny ulubieniec. Bardzo ładnie prezentuje się na ustach i pasuje do moich ciemnych blond włosów. ;)
Elizabeth jest najciemniejszy z całej kolekcji. Burgundowy kolor to odcień w którym nie do końca dobrze się czuję choć uroku mu nie brak. Być może jesienią się do niego przekonam ale jeśli mam być szczera to ciemne kolory rzadko goszczą na moich ustach (w przeciwieństwie do paznokci).
Claudia to klasyczna czerwień, w dodatku bardzo ładna. I nawet jeśli rzadko nakładam ten kolor to właśnie ten bardzo przypadł mi do gustu.
Marylin to kolejna czerwień, ale tym razem jaśniejsza, ma delikatnie neonowe tony. Jest to ładny kolor ale poprzednia czerwień podoba mi się bardziej.
Z całej gromadki najbardziej przypadły mi do gusty trzy pierwsze kolory: Bridget, Audrey oraz Sophia. Mogłabym dodać również Claudię. Kolorystycznie najbardziej mi odpowiadają a same pomadki są całkiem niezłe jakościowo jak za taką cenę.
Który kolor najbardziej jest Twój?