Make Me Bio - bio krem pod oczy [recenzja]
Niedawno pisałam o wodzie różanej marki Make Me Bio (recenzja - klik klik klik), czas więc również napisać o kremie pod oczy tej marki, który otrzymałam do przetestowania razem z wodą. Kremów pod oczy używam tak naprawdę dość krótko, wcześniej nie przywiązywałam większej uwagi do tego obszaru swojej cery co było błędem, który staram się naprawiać. Skóra wokół oczu jest najbardziej wrażliwa i najcieńsza dlatego wymaga delikatniejszego traktowania.
Skóra wokół oczu potrafi bardziej zdradzić nasz wiek niż nam się wydaje - zwłaszcza gdy o nią nie dbamy albo dbamy tylko połowicznie.
Krem pod oczy od Make Me Bio z marakują i zieloną herbatą ma mieć zbawienny wpływ na delikatną skórę wokół oczu. Rozjaśnia naskórek, pobudza produkcję kolagenu i krążenie krwi, zmniejszając obrzęki oraz wygładzając zmarszczki. Proteiny jedwabiu pielęgnują i nawilżają cerę, zaś kwas hialuronowy regeneruje naskórek, poprawiając jego jędrność.
Jaka w ogóle jest moja skóra wokół oczu? Oprócz tego, że jest nieco przesuszona to nie mam z nią jakichś większych problemów - na razie. Od dziecka posiadam delikatne sińce pod oczami więc one raczej mi nie znikną bo taka już moja uroda i moim zadaniem jest jedynie ich nie pogłębić. Zmarszczek jeszcze nie posiadam, jedynie jak się mocno uśmiechnę to pojawiają się te tzw. zmarszczki mimiczne (taka też moja uroda). ;)
Najbardziej zależy mi na nawilżaniu skóry wokół oczu i sprawieniu by zmarszczki nie pojawiły się zbyt szybko.
Składniki (INCI): Aqua (Woda), Aloe Barbadensis (Aloes) Leaf Juice*, Cetearyl Alcohol & Polysorbate 60, Palm Free Vegetable Glycerin (Roślinna Gliceryna - Bez Oleju Palmowego), Helianthus Annuus (Słonecznik) Seed Oil*, Olea Europaea (Oliwka) Oil*, Cocos Nucifera (Kokos) Oil*, Butyrospermum Parkii (Masło Shea) Butter*, Prunus Armeniaca (Morela) Kernel Oil*, Zinc Oxide, Silk Peptide Protein, Ascorbic Acid (Witamina C), Sodium Hyaluronate, Palm Stearic Acid, Xanthan Gum, Triticum Vulgare (Pszenica) Germ Oil*, Argania (Argan) Oil, Camellia Sinensis Leaf (Ekstrakt Z Zielonej Herbaty) Extract*, Passiflora Edulis (Marakuja) Extract*, Tocopherol (Witamina E), Arnica (Arnika) Oil, Ficus Carica (Figowiec Pospolity) Leaf Extract*, Vaccinium Myrtillus (Borówka Czarna) Extract*, Rubus Idaeus (Wyciąg Z Maliny) Extract*, Phenoxyethanol, Ethylhexylglycerin *z upraw organicznych
Miło, że marka od razu tłumaczy na polski nazwy składników - to wiele ułatwia. :) Co prawda ekstrakt z marakui oraz z zielonej herbaty są trochę niżej w składzie, ale sam skład jest bardzo na plus. Aloes, olej z moreli czy kokosa, witamina E i C oraz wiele innych składników naturalnych są jak najbardziej na plus.
Z tego też powodu ważność takiego kremu jest krótsza bo to niemal sama natura i tylko trochę chemii która ma sprawić, że krem nie zepsuje się po tygodniu i będzie mieć odpowiednią konsystencję i wchłanialność.
Pojemność: 15 ml
Cena: 36 zł
Data ważności: 6 miesięcy od otwarcia
Opakowanie kremu proste ale i zapadające w pamięć. Jeśli chodzi o dozownik to mamy tutaj pompkę typu airless. Jest to jedno z bezpieczniejszych rozwiązań.
Podoba mi się dodawanie sznurka i karteczek do produktów - dzięki temu wygląda jakoś tak bardziej eko. ;)
Krem to wydobyciu jest biały ale po nałożeniu po chwili staje się niewidoczny. Konsystencja kremu przypomina troszkę masełko - nie jest toporna ale też nie spływa. Bardzo przyjemnie się go nakłada.
Polecany do każdego typu cery, również do skóry dojrzałej. Ma sprawić, że zmarszczki staną się wygładzone, skóra napięta, zregenerowana a cienie pod oczami mniej widoczne (albo znikną całkowicie).
W moim przypadku - używam kremu od połowy grudnia - skóra stała się bardziej nawilżona a oko od razu jakoś lepiej wygląda. Moje cienie nie zniknęły ale chyba nigdy nie znikną skoro mam takie od dziecka. O zmarszczkach się nie wypowiem bo po prostu takich normalnych (poza mimicznymi które pojawiają się tylko gdy się szeroko uśmiecham) nie posiadam jeszcze.
Krem przypadł mi do gustu - zwłaszcza za opakowanie (pompka), ledwo odczuwalny zapach, naturalny skład oraz nawilżenie jakie mi daje. Oraz za to, że pomimo swej masełkowej konsystencji jest taki lekki i szybko się wchłania.
Warto dodać, że krem posiada SPF czyli ochronę przed promieniowaniem słonecznym - i to na poziomie SPF 25.
Znasz kosmetyki Make Me Bio? Może masz jakiegoś ulubieńca?