Zmywamy makijaż, czyli o pielęgnującym płynie micelarnym NIVEA
Po wielu paznokciowych postach czas na trochę odmiany. ;) Tym razem więc recenzja kosmetyku pielęgnacyjnego. Kosmetyków do demakijażu używam odkąd zaczęłam się malować czymś więcej niż pudrem, czyli mniej więcej w czasie gdy miałam 16 lat. Od tamtej pory przez moje ręce i twarz przewinęło się sporo płynów micelarnych lub dwufazowych - jedne lubiłam bardziej, inne mniej. Jak sprawdził się dzisiejszy bohater?
Kosmetyk otrzymałam w ramach akcji na zBlogowanych, co jednak nie wpływa na moją opinie o nim. Zawsze piszę jak jest a że rzadko pojawia się u mnie recenzji bubli to chyba tylko dlatego że rzadko na nie trafiam albo po prostu oddaje komuś innemu (gdzie u kogoś się sprawdza :p).
Pielęgnujący płyn micelarny do cery normalnej i mieszanej (tę drugą posiadam właśnie sama) posiada formułę 3w1. Co to oznacza w tym przypadku?
Po pierwsze ma nam usunąć makijaż twarzy oraz oczu. A także oczyścić skórę twarzy, pielęgnować nasze rzęsy a nawet nawilżyć skórę.
Jeśli chodzi o mnie to od tego typu kosmetyków wymagam przede wszystkim zmycia makijażu, tuszu i nie podrażnienia oczu oraz innych części twarzy.
Z uwagi na to, że jest to u mnie pierwszy etap pielęgnacji wieczornej nie wymagam żeby działał cuda - ma po prostu spełniać swoje pierwsze zadanie.
Producent poleca nam nie spłukiwanie później twarzy, jednak nie wyobrażam sobie obecnie nie użyć później żelu/pianki/peelingu (w zależności od dnia i typu kosmetyków kolorowych wcześniej użytych). Niestety lata złego dbania o cerę i niedokładnego mycia twarzy poskutkowały tym, że mam cerę usianą licznymi zaskórnikami, które nie chcą tak łatwo zniknąć.
SKŁAD
Aqua (woda), PEG-40 Hydrogenated Castor Oil, Tocopheryl Acetate, Glycerin, Sorbitol, Panthenol, Poloxamer 124, Decyl Glucoside, Glyceryl Glucoside, Dosodium Cocoyl Glutamate, Citric Acid, Polyquaternium-10, Sodium Chloride, Sodium Acetate, Propylene Glycol, 1,2-Hexanediol, Trisodium EDTA, Phenoxyethanol
Jeśli przeraziła Was nazwa drugiego składnika płynu to nie bójcie się, ponieważ ten PEG jest emulgatorem i substancją odtłuszczającą, która usuwa zanieczyszczenia tłuszczowe z powierzchni skóry, czyli nie taki straszny PEG jak go malują. ;)
Mamy tu również przeciwutleniacze, glicerynę, pantenol, humektanty (czyli substancje nawilżające, a także zapobiegające krystalizacji kosmetyku przy ujściu opakowania), substancje myjące (emulgatory) czy też jak w przypadku składnika Polyquaternim-10 mamy substancję tworzącą ochronny filtr, który zapobiega utracie wilgoci.
Nie do końca jestem przekonana do właściwości chlorku sodu, octanu sodu czy 1,2-Hexanediolu, który jest konserwantem utrzymującym wilgoć i działa antybakteryjnie. Ale w końcu jest to też też kosmetyk naturalny, tylko drogeryjny więc nie ma co oczekiwać po nim super-hiper składu. ;)
Citric Acid wykazuje działanie złuszczające dzięki czemu usuwa przebarwienia i rozjaśnia skórę, a także reguluje pH kosmetyku. Trisodium EDTA oraz Phenoxyethanol są natomiast składnikami, które konserwują produkt więc możemy go używać dłużej niż przez miesiąc czy dwa, a ponadto dzięki Trisodium płyn jest przezroczysty i z czasem nie zmienia swej barwy.
Za 200 ml kosmetyku musimy zapłacić ok. 15 zł, czyli cena jest dosyć przystępna, a sam płyn jest całkiem wydajny (przynajmniej w moim przypadku).
Kosmetyk nie pachnie, więc osoby nielubiące zapachowych kosmetyków pielęgnujących powinny być zadowolone.
Konsystencja wodnista, więc warto uważać, aby nam nie wyślizgnęła się butelka z ręki. ;)
Nie do końca podoba mi się otworek, przez który wylewamy płyn. Ogólnie jest dobrze zaprojektowany - po prostu nie przepadam za takimi.
Sama buteleczka jest prosta w wyglądzie i wygodna w użytkowaniu.
Czas powiedzieć coś o działaniu i efektach.
W moim odczuciu płyn micelarny NIVEA całkiem nieźle radzi sobie z oczyszczaniem twarzy z makijażu i pierwszego "brudu". Zmywałam nim zarówno kosmetyki mineralne jak i te normalne (gęstsze podkłady, cienie etc.) i nie mam mu tu nic do zarzucenia.
Nie radzi sobie z tuszami wodoodpornymi, ale też producent nie obiecuje nam, że nadaje się do tego typu kosmetyków. W przypadku zwykłych tuszy, eyelinerów czy cieni wystarczy na chwilę przyłożyć wacik, potrzymać i zmyć.
Ciężko mi się wypowiedzieć o jego funkcjach nawilżających. Po jego użyciu nie czuję ściągania skóry, więc jest dobrze, ale później i tak używa jeszcze innych kosmetyków, które pozwalają mi dokładnie zmyć wszystkie zanieczyszczenia a później nawilżyć skórę.
Czy byłabym skłonna kupić go sama? Gdybym miała przyznawać mu punkty dostałby 5 na 6, więc jest to wysoka ocena. Z uwagi jednak na to że co chwilę pojawia się coś nowego (a ja lubię poznawać nowości, choć mam też swoich ulubieńców) a sama szukam płynów, które usuną jednocześnie zwykły jak i wodoodporny makijaż pewnie ponownie go nie kupię, choć kto wie...?
Czy któraś z Was miała możliwość już go testować? Czy lubicie tego typu kosmetyki?
Ja używam oleju kokosowego do zmywania makijażu.
OdpowiedzUsuńSamego olejku jeszcze nie używałam mam jednak tego Garniera z olejkami i o nim też niebawem napiszę :)
UsuńOstatnio ponownie pokochałam markę Nivea.
OdpowiedzUsuńKiedyś często korzystałam z ich kosmetyków :)
UsuńTego toniku jeszcze nie miałam.
OdpowiedzUsuńu mnie produkt wzbudził mieszane uczucia, kiepsko radził sobie z usuwaniem każdego makijażu.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i w wolnej chwili zapraszam do siebie. Jeśli Ci się spodoba zaobserwuj. Będzie mi bardzo miło :)
O? U mnie nie zmywa tylko wodoodpornego ale ze zwykłym radzi sobie bardzo dobrze bo używam go ostatnio prawie codziennie a to co zostanie z makijażu doczyszczam peelingiem lub żelem (jak zawsze)
Usuń