Jasne podkłady w mojej kosmetyczce. Które z nich są naprawdę jasne?

Cześć. :) Od jakiegoś czasu zbierałam się za ten post i tak jakoś ani zdjęć mi się nie chciało zrobić ani porównywać... Ale w końcu się zebrałam i oto jest. :)
Ten kto ma jasną karnację (taką totalnie jasną) ten wie, że na sklepowych półkach trudno o odpowiedni odcień podkładu. Ostatnio jest z tym trochę lepiej. Kilka marek wypuściło na rynek jasne odcienie i na pewno za jakiś czas będę chciała któryś podkład sprawdzić (np. ten z Ingrid/Verona czy Bell - jak znajdę testery to sprawdzę sobie jak wyglądają na linii żuchwy). Ale to wciąż za mało i często zdarzało mi się kupić o ton-dwa za ciemny. Bądź o zgrozo! zbyt różowy, a ja niestety mam więcej żółtego pigmentu w skórze niż różowego. A same wiecie jakie jest światło w drogeriach a kiedyś nie wiedziałam tego co wiem teraz. ;)


Na końcu znajdziecie swatche wszystkich prezentowanych w poście podkładów, w różnym oświetleniu. Swatche są tylko na mojej ręce, ale różnicę i tak widać. Dwa z nich już na blogu opisywałam (linka podam przy odpowiednich podkładach) a dwa z nich na pewno wylądują w pełnej recenzji na blogu (gdy przygotuję zdjęcia z podkładem na twarzy).
No to zaczynamy!


Łącznie opowiem wam o 8 podkładach, przy czym jeden to ten sam tylko w lekko odmiennych odcieniach. 




DAX Cosmetics, CASHMERE, długotrwały podkład kryjący, 01 naturalny

Skusiłam się na niego po kilku pozytywnych recenzjach i zapewnieniach, że jest dosyć jasny. W sumie w drogerii wydawał się jasny. Tyle razy sprawdzałam...
Jest dla mnie niestety za ciemny i szyja się odznacza. Nie jakoś straszliwie, ale jednak. To taki beż, ciemniejszy piasek. Muszę go rozjaśniać.
Sam podkład ma przyjemną konsystencję, jest rzadka ale i lekko zbita, nie spływa podczas aplikacji ale też jest prosta w "obsłudze". ;) Zapach ledwo wyczuwalny i do niczego nie umiem go przypisać. Dobrze rozprowadza się na twarzy (palcami czy pędzlami) i całkiem nieźle wygląda.
Krycie średnie do mocnego, wystarczy w odpowiednie miejsca dołożyć trochę kosmetyku. Jest wydajny więc nie trzeba nakładać go dużo. Utrzymuje się w nienaruszonym stanie na mojej mieszanej cerze do 5-7 godzin choć nos potrafi mi po 2-3 godzinach już lekko błyszczeć. Po ok. 4 godzinach strefa T już błyszczy i z nosa się ściera le reszta wciąż wygląda świetnie i w sumie od rana do wieczora całkiem nieźle się prezentuje. 
Ciężko mi powiedzieć jak z upałami, ale w okresie chłodniejszym było dobrze. Tym bardziej że rozjaśniony był jednocześnie rozrzedzony.


Buteleczka też dosyć ciekawa. Jest lekka i wykonana chyba częściowo z aluminium i plastiku. Z boku jest mały kawałek przezroczystego miejsca przez które widać ile produktu ubyło. Pompka wygodna, nie zacina się i dozuje odpowiednią ilość produktu.
Cena ok. 40 zł za 30 ml.




Rimmel, BB Cream, Matte, 9in1, light

Do BB podchodzę jak pies do jeża. ;) Te które dane mi było kupić czy wypróbować u koleżanek zawsze były zbyt ciemne (te najjaśniejsze odcienie, oczywiście). Jedynie Eveline był dosyć jasny, ale też nie aż tak jak bym chciała. Niedawno wygrałam azjatycki więc jak wykończę ze 2 podkłady to zaraz go otwieram. :)

BB od Rimmela choć jasny jest oczywiście zbyt ciemny i wpada delikatnie w różowe tony (w porównaniu np. z Cashmere opisanym wyżej). Konsystencja lekka, rzadka (wylewa się z tubki), trochę jak zwykłych podkładów. Zapach ma dosyć intensywny. Nakładanie nie sprawia problemów. Krycie ma lekkie, więc mocnych zaczerwienień czy zmian skórnych nie zakryje. Mnie matowi krótko, w sumie bez pudru się nie obędzie. Na pewno nie spełnia wszystkich 9 "cudów"opisanych przez producenta - przynajmniej w moim przypadku. ;)


Bez rozjaśniania się nie obywa, ale chyba go komuś oddam bo jednak odcień (nawet rozjaśniony) nie do końca mój. Użyłam go zaledwie kilka razy.
Ma filtr 15 SPF.
Dla dziewczyny z mniejszymi skórnymi dolegliwościami oraz mniej błyszczącą skórą i oczywiście ciemniejszą cerą będzie całkiem niezły. :)
Koszt ok. 20 zł za 30 ml.




Rimmel, Match Perfection, 101 Classic Ivory

Kupiłam go na promocji w Rossmannie (wpierw różowy odcień a później ten a tamten wymieniłam na bluzę w sieci ;)) i zużyłam już pół opakowania. :)
Jest dosyć jasny. Może nie dla totalnie bladolicych - wiem, że są jeszcze bledsze ode mnie dziewczyny, ale jest ciut jaśniejszy od poprzedników. Ma bardziej beżowe niż żółte tony, ale zimą był dobry jak dobrze nałożyłam. ;)
Konsystencja dosyć lekka, dobrze się rozprowadza na skórze. Krycie ma średnie. Na pewno nie jest trwały cały dzień, bo po kilku godzinach schodzi mi ze strefy T. ;) 
Ma przyjemny zapach i wygodną pompkę. Nie każdemu jednak podpasuje opakowanie, ponieważ jest szklane.


Czasem zdarzało mi się go rozjaśniać. Cera potrafi być nieźle kapryśna a i kolor skóry potrafi czasem się lekko zmienić. W pochmurne, deszczowe dni była bardziej "szara" i smutna i wtedy musiałam dodać trochę białego podkładu. Ma filtr 18 SPF.
Cena ok. 40 zł za 30 ml.




Lirene, My Color Code, odcień: wiosna i zima

O nich już pisałam na blogu TUTAJ. Zima to zdecydowanie mój odcień i na pewno kupię kiedyś kolejne opakowanie. :) Wiosna jest trochę ciemniejsza i chyba jednak ją wydam, bo ile można mieć za ciemnych podkładów? ;)


Krycie mają średnie, ładny zapach i całkiem długo utrzymują się na skórze. Mnie się podoba, ale oczywiście nie każdy musi być z niego zadowolony. ;)
Koszt ok. 30 zł za 30 ml.




Revlon, ColorStay, 150 buff chamois

Słynny Revlon CS znany w całej blogo- i vlogosferze. ;) W końcu rok temu i ja się skusiłam i to już moje drugie opakowanie.
Ta wersja jest akurat do cery suchej i normalnej. Tak - dobrze czytacie. Wersję dla mieszanej i tłustej też posiadam i powiem wam że u mnie lepiej sprawdza się ta przeznaczona nie dla mojej cery. ;)
Ta wersja jest bardziej płynna i może ciut mniej kryjąca (chyba, musiałabym porównać ale na razie nie chcę tamtej otwierać, poczekam do jesieni/zimy), ale za to lepiej zachowuje się na skórze i nie czuć jej tak na twarzy jak drugiej wersji. Jest tak jakby...bardziej nawilżająca a tamta wysuszająca.


Bardzo się z nim polubiłam. Krycie można stopniować. Długo utrzymuje się dobrze nałożony na twarzy i nie ściera się sam jak większość. Bez micela ani rusz gdy chcę go zmyć z buzi a potem jeszcze żel lub peeling. 
Ma filtr 20 SPF i na pewno pokażę go w całej okazałości za jakiś czas na blogu. :)
Aha moja wersja jest jeszcze bez pompki, ale podobno w tych nowych już jest.
Choć na swatchach może wydać wam się ciemny to o dziwo na twarzy taki nie jest.
Kosztuje ok. 70 zł (stacjonarnie bo w sklepach internetowych dorwiecie za niecałe 30 zł).




Maybelline, AffiniMat, 02 Light Porcelain

Znałam jego brata - AffiniTone i całkiem długo używałam (ciemniejszy odcień bo wtedy jaśniejszych nie było a i po lecie byłam zawsze trochę opalona więc pasował). W końcu kupiłam ten długo wybierając odcień, ale się udało.
Jest naprawdę jasny! Jest naprawdę żółtawy! I jest matujący.
Ale...
Niestety krycie ma słabe i trwałość także dosyć słabą. :(
Naprawdę go lubię, ale nadaje się tylko na kilkugodzinne wyjścia i w strefie T po pewnym czasie wymaga znacznych poprawek.


Ubolewam, bo odcień jest naprawdę idealny! Jest bardziej żółty niż Revlon i lubię go, bo cena również korzystna tak jak i dostępność, tylko to słabe krycie (cerę muszę mieć uspokojoną żeby go używać), możliwość ubrudzenia ubrania i dosyć słaba trwałość. ;(
Filtr 17 SPF.
Kosztuje ok. 25 zł.




Essence, soft touch mousse make-up, 04 matt ivory

Ma koniec nie podkład w płynie a w musie. Ma fajną konsystencję i można nakładać go zarówno za pomocą palców (fajne uczucie!) jak i pędzla.
Mogę go używać tylko gdy jestem już opalona bo jednak jest za ciemny, choć warto wspomnieć że całkiem nieźle stapia się ze skórą i daje efekt matowej skóry.
Jest wydajny bo wystarczy odrobina by rozsmarować na twarzy. Ja wydobywałam go małym pędzelkiem, smarowałam buzię i rozcierałam palcami. Fajny efekt na buzi ale w chłodniejsze miesiące odcina mi się od szyi.


Teraz jednak na pewno gdy się nieco opalę wykorzystam go do końca. Dzięki swej lekkości jest fajny latem. Niestety trwałość średnia a i trzeba uważać na ubrania bo lubi na nich zostawiać ślady. ;)
Koszt ok. 16 zł za 16 g.









Najlepszą trwałość w moim odczuciu mają Revlon CS i Cashmere. Najjaśniejsze okazały się AffiniMat oraz odcień zima od Lirene. Ciekawą konsystencję ma mus od Essence - tylko że zostawia ślady na ubraniach i jest za ciemny.
Czy mam totalnego ulubieńca? Niestety nie, choć bardzo lubię Revlona. Co pokaże czas - zobaczymy. Może jeszcze znajdę perełkę. :)


A czy wśród Was jest ktoś o równie jasnej cerze (ale również problematycznej)? Macie swojego ulubieńca?



Post powstał w ramach akcji Wakacje z blogerkami i choć z wakacjami nie ma nic wspólnego to myślę że będzie przydatny. :)

Opisałam tylko płynne podkłady, mam jeszcze dwa mineralny (o jednym pisałam na blogu TUTAJ) a o drugim też napiszę za jakiś czas.

Pamiętajcie też o konkursie, który trwa do 15 lipca! Wciąż czekamy na Wasze prace - na razie tylko 4 zgłoszenia. ;(   KLIK ;)



instagram @iliz_beauty

Copyright © iliz