Henna Khadi, Złoty blond

Witajcie! Jaka u was pogoda? U mnie szaro, buro i ponuro. ;) Dziś napiszę wam o hennie Khadi, którą miałam okazję ostatnio testować. Trochę o samej hennie i efekcie jaki dała. Zainteresowanych zachęcam do czytania. :)


Hennę wraz z kilkoma dodatkami otrzymałam od sklepu internetowego Cherry Beauty. Za co ponownie dziękuję, ponieważ chętnych dziewczyn było całkiem sporo (kilka blogerek otrzymało różne odcienie nowych kolorów).
Nigdy jeszcze nie używałam na swoich włosach henny (wyłączając to coś henno-podobne z Venity ;)), jedynie farby i rozjaśniacz. Ale nie farbowałam już od września 2013 roku, sporo włosów ścięłam i zostało mi jeszcze tylko trochę tych rozjaśnionych, które "systematycznie" ścinam. Więc pomyślałam, czemu by nie spróbować. Wszakże to zioła, raczej nie zaszkodzą.
Oczywiście obawiałam się trochę że włosy rozjaśnione mogą dziwnie zareagować. Kiedyś miałam przez chwilę zielone końcówki co nie wyglądało fajnie (kuzynka mnie farbowała i włosy dziwnie zareagowały ale szybko udało nam się to zniwelować fioletową płukanką).


Jak to jednak mawiają, do odważnych świat należy. Więc spróbowałam. I nie narzekam. ;)


Henny blond to nowość na rynku. Są 3 nowe kolory: jasny blond, złoty blond i średni blond. Ja otrzymałam złoty blond, który mógł przybrać nawet czerwono-złoty kolor blondu, czyli w sumie taki marchewkowy jakby. ;) Ale podejrzewam że stałoby się tak gdybym farbowała na siwych lub bardzo jasnych (jak platyna) włosach.
W przeciwieństwie do innych odcieni ten kolor nie utrzymuje się jakoś bardzo długo na włosach i nie da tak spektakularnego koloru jak rude czy ciemne henny. Trochę chyba przypominają bezbarwną hennę z tymże są tylko dla siwych i jasnych włosów.
Najbardziej zależało mi na wzmocnieniu włosów i blasku jaki ponoć daje henna. Czy się udało?


W opakowaniu dostajemy: instrukcję obsługi (niestety moja nie była po polsku więc posiłkowałam się Internetem bo choć angielski znam to jednak nie na aż takim poziomie ;)), czepek foliowy, rękawiczki i zapakowaną 100 gramową hennę w proszku. 


Jak wykonać taką hennę? Nie ma tu przecież żadnych oksydantów, płynów i tego co mają sklepowe farby. Ale to w końcu nie farba a henna!
Do szklanej/porcelanowej miseczki wsypujemy zielony! proszek. Tak zielony. I śmierdzi. :D Gdzieś wyczytałam że na włosy za ramiona powinno się rozrobić 80 g henny....
Chyba na bardzo gęste włosy. ;) Ja zrobiłam mieszankę z połowy i okazało się że za dużo. Na moje włosy spokojnie mogłabym użyć 1/3 opakowania albo ciut mniej. Ale w końcu człowiek uczy się na błędach. ;)
Do proszku dodawałam na oko przegotowaną wodę. Wlewałam trochę, mieszałam, dolewałam. Aż utworzyła mi się konsystencja gęstej śmietany. Trzeba pamiętać aby nie było grudek. Mnie kilka na dnie zostało, ale nie nakładałam tego na włosy. ;)
Hennę można odstawić w ciepłe miejsce (przykryć folią i ręcznikiem) na kilka godzin a ten kolor nawet nakładać po zrobieniu. 
Trzeba pamiętać aby nakładać hennę na ciepło, nie może być zimna. Zawsze można dolać odrobinę wody. I przy blond hennach nie dodajemy żadnych środków z kwaśnym pH! Czyli żadnego soku z cytryny i octu (po myciu).


Hennę nakłada się na umyte szamponem włosy. Najlepiej bez silikonów, a wręcz takim, który oczyści nasze włosy z nadmiaru różnych produktów. Swoje umyłam w szamponie Alterry z papają i bambusem. Po umyciu nie nakładamy już żadnych odżywek itd.
I nakładamy. Mnie pomagała mama, bo z tyłem sobie nie radziłam. ;) Ale następnym razem zrobię to trochę inaczej, to w końcu nie jest żadna ciemna czy ruda henna i nie będę paprać się już pędzelkiem a nałożę wszystko dłońmi i grzebieniem. 
Po nałożeniu henny zwijamy włosy w kok i nakładamy foliowy czepek. Można jeszcze nałożyć jakiś turban, ale nie jest to konieczne.
Na głowie mamy zieloną dziwną i niezbyt przyjemnie pachnącą breję. ;) Trzymamy mieszankę do 4 godzin. Przy siwych włosach można krócej niż 1 godzinę. Ja trzymałam 3 godziny. Potem zmyłam wodą i nie nakładałam już nic. Włosy są szorstkie i nieco spuszone (a przynajmniej moje). Zaleca się aby przez 24-48 godzin nie myć włosów i nic na nie nie nakładać.
Dopiero po tym czasie nałożyć na 1 godzinę olej i dopiero umyć. I tak też zrobiłam. W moim przypadku nałożyłam olejek Shikakai, zemulgowałam olej odżywka, umyłam szamponem (2 razy) i nałożyłam na 15 minut maskę aloesową.

bez flesza w pochmurne dni
Tak wyglądają włosy po cięciu i przed henną (16.03.2015) oraz zaraz po nałożeniu henny i wyschnięciu włosów (29.03.2015).

z fleszem w pochmurne dni
Kilka dni później kolor delikatnie się ocieplił. Moje naturalne mają chłodny odcień popielatego blondu (tak sądzę, choć czasami wydaje mi się że to taki delikatny chłodny brąz) więc w sumie to fajna odmiana. Twarz też stała się jakby ciut cieplejsza dzięki temu. na zdjęciach bardzo ciężko było mi uchwycić ten efekt, ponieważ jest delikatny. Ale np. na zdjęciu z wielkanocnego makijażu możecie zobaczyć fajny ciepły odcień. 
Włosy po zabiegu wypadają jeszcze mniej, są wzmocnione, jest ich jakby odrobinę więcej i już zaczynają błyszczeć czego się w zimie bez flesza dopatrzeć nie mogłam. ;)

przed / po

Z efektu jestem nawet zadowolona. Za jakiś miesiąc nałożę resztę henny i dam znać czy coś się zmieniło. Może kolor będzie jeszcze inny. ;)
Choć nakładanie henny jest trochę uciążliwe to podejrzewam, że co jakiś czas będę sobie takie zabiegi robić. Może skuszę się kiedyś na jakiś brąz (jak już pozbędę się rozjaśnionych włosów całkowicie). Na razie nie zależy mi na trwałym zabiegu koloryzacji bo chcę dać odpocząć włosom od farb ale henna to zioła, które wzmacniają, więc to inna sprawa. :)

Używacie henny? Czy jeszcze jej nigdy nie używałyście? Jakie jest wasze zdanie na ten temat? :)

instagram @iliz_beauty

Copyright © iliz