Moje sposoby na pielęgnację dłoni i paznokci
Witajcie. :) Dziś opowiem wam o tym jak pielęgnuję dłonie i paznokcie, przy czym ten system, który wam pokażę stosuje dopiero od kilku miesięcy, wcześniej się nie przykładałam do tego zbytnio, a i też dopiero od kilku miesięcy dostałam dosłownie kręćka na punkcie wyglądu paznokci i dłoni.
Mówi się, że dłonie i paznokcie kobiety są jej wizytówką. I choć czasem na moich paznokciach znaleźć można istne szaleństwa to staram się by sam ich wygląd nie odstraszał. ;)
Jako dziecko obgryzałam paznokcie. Taki głupi nawyk po tym jak jako dopiero trzylatka (a może czterolatka?) przestałam ssać kciuki. Rodzice do tej pory się śmieją, że ani nitka ani pieprz nakładane na palce nie zniechęcały mnie od ssania kciuków w czasie snu. Podobno nie wyglądały zbyt ładnie i trochę się nawet obawiali, że sobie je przez to zniekształcę. Ale w sumie wyglądają całkiem nieźle choć niektóre palce mam odrobinę powykrzywiane i do tej pory nie wiem od czego. ;)
Obgryzanie paznokci to najgorsze co może dla nich być. Jeśli chodzi o mnie to oduczyłam się tego nawyku w gimnazjum, chyba już w pierwszej klasie, zimą.
Dlaczego zimą? Bo ciągle zahaczałam obgryzionymi paznokciami o swetry i strasznie mnie to denerwowało aż postawiłam sobie: dosyć! Nigdy więcej obgryzania!
Łatwo na początku nie było, ale za każdym razem gdy przykładałam już paznokcie pod zęby wkładałam dłonie pod tyłek. :D I jakoś się oduczyłam. Ale do dziś pamiętam, że bardzo długo były słabe i okropnie się rozdwajały. Jako, że moja mama czasem obgryza do dziś (choć jak to widzę to zawsze z wyrzutem jej o tym mówię) nikt nie miał jak mi pomóc w ich odbudowie a Internet dopiero w tamtych czasach stawał się popularny. Blogi urodowe? Nawet nie wiem czy jakieś wtedy istniały. Pamiętam tylko że był wtedy szał na potterowskie opowiadania do którego i ja wówczas dołączyłam. ;)
Minęło kilka lat a mnie spodobało się malowanie paznokci. W liceum nie za bardzo to pochwalali więc zwykle tylko bezbarwnym lub jakimś nudziakiem malowałam. Już wtedy zaczęłam bawić się w malowanie wzorków choć ograniczało się to do pasków czy "wstęgi wody" jak ja to nazywałam (3 lakiery - pośrodku pasek a na jego brzegach cieńsze paseczki). Na studiach malowałam więcej i więcej, aż moja pasja powoli się rozwijała aż...jestem w tym momencie, kiedy niepomalowane paznokcie mnie drażnią. :D
Na początek pokażę wam kosmetyki i narzędzia którymi się obecnie posługuję. Będzie też o dwóch domowych sposobach pielęgnacji.
W chwili obecnej używam czterech kremów do rąk i paznokci, a właściwie już trzech, ponieważ maluszek Fruit Boost dobił dziś dna. Całkiem wydajny jak na takiego malca choć zapachem przypominał płyn do mycia naczyń. ;)
Odżywczy krem do rąk od Kolastyny używam, gdy jestem na komputerze (jest w innym pokoju niż tam gdzie śpię czy się maluję, choć paznokcie robię właśnie tam gdzie jest komputer - stacjonarny). Przyjemny, delikatny zapach, dosyć szybko się wchłania i całkiem nieźle sobie radzi z przesuszonymi dłońmi.
Regenerujący krem do rąk od Evree to dla mnie nowość. Stoi sobie na biurko-toaletce w moim pokoju i zaczęłam go od niedawna używać. zapach delikatny, dosyć szybko się wchłania i chyba daje radę. Zobaczymy jak się będzie sprawował dalej.
Odżywczy krem do rąk od BeBeauty był z edycji limitowanej i znajduje się w mojej torebce. Piękny zapach, szybko się wchłania i działa. Zostało mi około pół tubki i jest mi smutno, że już go nie kupię, tym bardziej że płaciłam za niego zawrotną kwotę dwóch złotych.
Od jakichś dwóch lat używam pilniczków Essence o sześciu gradacjach ziarnistości. Bardzo je lubię. Mnie jeden wystarcza od pół roku do roku a jego koszt to ok. 10 złotych. Wypiłuję, nadam kształt i wypoleruję nim paznokcie.
Jednak zwykle do samego piłowania zwłaszcza długich na krótkie używam innych pilników, np. tych w kształcie banana o gradacji na ogół 100/180. Ten, który widzicie pochodzi ze sklepu AllePaznokcie. Jest jeszcze pomarańczowa kostka (ma różne kolory), którą kupiłam niedawno.
Dodatkowo przyrząd o nazwie radełko. To błękitne coś. Kosztowało mnie około 2 złotych i ma je np. firma Donegal, z której pochodzi moje. Niektórzy uważają, że radełko to narzędzie szatana. ;) Ja nauczyłam się nim posługiwać i choć skórki nie narastają mi już tak jak dawniej to jednak po nie sięgam.
I jeszcze set kupiony w Golden Rose: jest tam stalowe radełko a także 3 inne przyrządy. Do odsuwania skórek. Każdy się przydaje i nie wyobrażam już sobie manicure bez nich. Całość kosztowała ok 15 złotych, ale stal jest porządnie wykonana i na pewno będzie ze mną dosyć długo.
Jeśli chodzi o oliwki to w tej chwili jestem w posiadaniu dwóch sztuk. Jedna pochodzi ze sklepu AllePaznokcie i niebawem napiszę o niej więcej, druga zaś jest mojego autorstwa. ;) To coś w dawnej buteleczce po lakierze Wibo.
Moja domowa mieszanka na którą składają się: olej rycynowy, oliwa z oliwek, olejki Alterry, oliwka Babydream fur Mama. każdej po trochu. Jednak każdy z nas może zrobić swoją własną mieszankę z tych olei, które akurat macie w domu. Można też dodać keratynę i tego typu półprodukty, ja akurat nie miałam żadnego, ale i tak mieszanka sporo dała moim paznokciom. To już któraś z kolei buteleczka.
Domową mieszankę olejków nakładam na całe paznokcie i skórki wokół lub gdy mam pomalowane paznokcie tylko na skórki.
Dzięki temu są mocniejsze, mniej się łamią a skórki wyglądają coraz lepiej i już nie są takie szorstkie jak dawniej, ale również nie narastają tak mocno jak kiedyś. Ważna jest jednak systematyczność.
Odżywki w formie lakieru to również dobra kuracja, choć poszukiwania idealnej nie są łatwe. Pierwsza od lewej (Couleur Caramel) jest u mnie dopiero od niedawna więc na razie się o niej nie będę wypowiadać.
Druga jest marki Sally Hansen i jak za wcale nie tak niską cenę (pomiędzy 20 a 30 złotych) spodziewałam się czegoś lepszego. Okazało się jednak że nadaje się bardziej tylko jako baza pod lakier niż odżywka wzmacniająca.
Odżywka z jedwabiem od Allepaznokcie towarzyszy mi już długo i choć na zdjęciu tak nie wygląda to powoli zaczyna dobijać dna. Ponownie nie kupię bo efektu wow nie było, jednak delikatnie wzmocniła paznokcie no i świetnie chroni paznokcie przed odbarwianiem.
Wybielająca odżywka od Miss Sporty to tylko baza pod lakier, nic więcej.
Natomiast wchłaniająca się w płytkę paznokci odżywka od Lovely z wapniem i witaminą C jest ze mną około 2-3 lat i bardzo ją lubię. Paznokcie może nie są po niej jak ze stali, ale systematyczne stosowanie daje pewne efekty. Zauważyłam, że płytka odrobinę mi się pogrubiła i nie jest już cienka jak papier. Oczywiście olejki też robią swoje, ale nie zawsze stosowałam je systematycznie, a tę odżywkę tak. Ponieważ szybko się wchłaniała. Ostatnio już tak się nie wchłania, ale i płytkę mam wyrównaną, a kiedyś była nierówna.
Preparaty do usuwania skórek uważałam kiedyś za zbędne, ale ostatnio pomagają mi ze skórkami. na zdjęciu widzicie trzy, które posiadam.
Ten z Essence był moim pierwszym nabytkiem, jednak z moimi skórkami radzi sobie średnio. Delikatnie zmiękczy, ale nie tego oczekiwałam.
Ten z AllePaznokcie dostałam na spotkaniu blogerek, ale w sumie niewiele różni się od tego z Essence.
natomiast ten od Sally Hansen to mój ulubieniec. On naprawdę mocno zmiękcza a wręcz "niszczy" skórki. Rozpuszcza je, choć trzeba uważać z aplikacją i częstością aby nie zaszkodzić paznokciom. Ja używam małego pędzelka do aplikacji. Co prawda ze skórkami przy paznokciach nie radzi sobie tak doskonale jak z tymi przy macierzy a dokładniej rzecz mówiąc z tymi na obrąbku naskórkowym (czyli tam skąd paznokieć wyrasta), ale i tak go uwielbiam. Może przy regularnym stosowaniu i skórki przy paznokciach staną się delikatniejsze, choć już teraz jest postęp.
Pierwszy z produktów, Sensique, to odtłuszczacz do paznokci, którego używam niemalże przed każdym manicure, zanim nałożę lakierową odżywkę. Świetnie się sprawdza, jest tani i super wydajny.
Zmywacze Isana uwielbiam i zużyłam już wiele buteleczek. Ten z Essence jest ze mną po raz pierwszy, ale chyba już został wycofany (jeśli się mylę poprawcie mnie ;)). Po zmyciu lakieru paznokcie pięknie pachną. :)
Frezarka z Biedronki zwykle służy mi to paznokci u stóp, czasem u rąk (oczywiście po dezynfekcji ;)) ale bardzo rzadko, bo jednak u moich stóp lepiej się sprawdza. ;)
Peelingi do dłoni można stosować na różne sposoby. Możecie kupić gotowe w sklepach - wybór jest całkiem spory. Ale możecie też wykonać taki peeling w domu. :)
Stosuję dwie metody:
- Cukier + żel/mydło do rąk w płynie. Do ok. 1 łyżeczki cukru dodaję żelu lub mydła do rąk i smaruję tą substancją dłonie aż cukier się rozpuści. Spłukuję letnią wodą, potem zimną i gotowe.
- Cukier + balsam do ciała (lub jakiś inny tego typu kosmetyk). Do ok. 1 łyżeczki cukru dodaję ok. 1 łyżeczki balsamu/kremu do ciała. Może być najtańszy lub taki, który naszej skórze ciała nie pod pasował, ponieważ za długo się wchłania, zostawia lepką nieprzyjemną warstwę, nie lubimy jego zapachu. Mieszamy składniki, nakładamy na dłonie, masujemy a potem spłukujemy. Tu jest taki plus, że balsam dodatkowo nawilży nam dłonie i krem zwykle nie jest już później potrzebny.
Takie peelingi pozwalają nam na dokładne pozbycie się resztek lakieru czy martwego naskórka z dłoni.
Zamiast cukru możecie zastosować też coś innego, np. kaszę mannę, choć ona się już nie rozpuści.
Peeling domowy w zbliżeniu. |
Na suchą skórę dłoni bardzo pomaga "kąpiel" dłoni i paznokci w podgrzanym olejku. W moim przypadku jest to zwykle oliwa z oliwek, czasem dodaję odrobinę oleju rycynowego czy kilka kropel cytryny.
Nie wlewam zbyt wiele oliwy do miseczki (szkło żaroodporne) - jedna lub dwie łyżki stołowe w zupełności wystarczą. Potem podgrzewam w mikrofalówce na 10-15 sekund (nie za dużo bo możemy się poparzyć) i wkładam na chwilę same paznokcie do miseczki a potem wcieram olej w całe dłonie i czekam z umyciem rąk ok. 10-15 minut.
Kiedy są mocno przesuszone wtedy ta metoda naprawdę pomaga. :)
A teraz kilkustopniowe przygotowanie paznokci przed malowaniem.
Zaczynam od dokładnego zmycia lakieru.
Następnie odsuwam skórki a jeśli jest taka potrzeba delikatnie "zdzieram" narastający paznokcie "naskórek". Nie wiem jak to wytłumaczyć, ale często na paznokciach pojawia się nam taka jakby błonka, która przeszkadza np w ładnym pomalowaniu paznokci. Trzeba jednak bardzo z tym uważać, aby nie porysować płytki paznokciowej i nie zrobić sobie krzywdy. ;)
Nakładam na chwilę preparat do zmiękczania skórek i oczyszczam pozostałości wacikiem lub chusteczką. Ważne aby później umyć paznokcie ciepłą wodą z mydłem.
Później zwykle nakładam odżywkę z Lovely.
Pilnikami nadaję kształt paznokciom. Ostatnio długo noszę kwadraty, ale lubię też migdałki, owalne lub bardzo delikatne szpice podchodzące pod migdałki.
Ważne aby nie piłować paznokci w prawo i w lewo jednocześnie, tylko w jedną stronę. Wiem, że to trudne, ale można się tego oduczyć a z czasem wchodzi w nawyk. :)
I papierowymi lub szklanymi pilnikami. Metalowe to wielkie zło dla paznokci - przez takie pilniki są one słabsze i się rozdwajają.
Nakładam lakierową odżywkę. A dalej już maluję paznokcie, stempluję czy co tam przyjdzie mi do głowy.
Przy czym piłowanie paznokci odbywa się u mnie mniej więcej raz na tydzień, czasem na 1,5 tygodnia. Czasem to tylko wyrównanie paznokci.
I jeśli macie nierówne płytki (jak ja) uważajcie aby każdy paznokieć był tej samej długości (u mnie tylko kciuki mają inną długość i małe paznokcie są ociupinkę krótsze). Ja ostatnio używam linijki. :D Ale równe paznokcie wyglądają zdecydowanie estetyczniej, również gdy są tego samego kształtu. :)
Po pomalowaniu nakładam na skórki oliwkę i pozwalam jej się wchłonąć a resztki wcieram.
Na koniec jeszcze krem do rąk. I gotowe.
Jeśli mam być szczera to u mnie taki zabieg potrafi trwać nawet około dwóch godzin. To dużo. Ale zwykle wykonuję go raz w tygodniu - z tym wszystkim; peelingiem, oliwką, piłowaniem.
W dni kiedy tylko maluję samo dbanie o paznokcie trwa chwilę. Malowanie już dłużej. ;) A w dni kiedy nie maluję paznokcie w ogóle używam wyłącznie kremów do rąk i oliwki na skórki.
Oczywiście można chodzić do kosmetyczki żeby to ona zadbała o nasze paznokcie. Ale to kosztuje. Czasem całkiem sporo. Raz kiedyś można sobie taką przyjemność zafundować, no chyba że zarabia się dużo więc to dla nas nie problem. Jeśli chodzi o mnie to wolę sama sobie zadbać o paznokcie i dłonie w domowym zaciszu a kosmetyki i narzędzia które kupię wystarczają mi na bardzo wiele takich "zabiegów".
Malowanie wzorków to moje hobby i mała przyjemność która mnie odpręża, ale Ty możesz pomalować paznokcie tyko jednym kolorem. :)
http://swiat-lyll.blogspot.com/2015/03/projekt-nailart-tydzien-4-op-art-czyli.html |
O paznokcie i dłonie warto dbać, tak jak i o całe nasze ciało, ale jeśli chodzi o mnie to łatwiej mi nad nimi zadbać niż np. nad kapryszącą cerą twarzy. ;)
Ufff rozpisałam się. Mam nadzieję że komuś jakoś pomogłam i może choć odrobinę zachęciłam do pielęgnacji. :)
piekne pazurki;)
OdpowiedzUsuńPiękne paznokcie, moje, mimo że pod lakier zawsze kładę albo bazę, albo odżywkę, są dość mocno zażółcone mniej wiecej od połowy długości :)
OdpowiedzUsuńA próbowałaś czyścić je sodą oczyszczona i pastą do zębów? Lub soku z cytryny?
UsuńŁadne masz te paznokietki :)
OdpowiedzUsuńSą coraz w lepszej formie ^ ^
UsuńChciałabym mieć takie paznokcie :)
OdpowiedzUsuńDbamy więc ^^ a za jakiś czas się odwdzięczą :)
Usuń