Virtual, potrójne cienie do powiek: 151 oraz 071

Dziś pokazuję wam i recenzuję cienie Virtual, które niedawno otrzymałam. O reszcie nagród oraz małych zakupach przeczytacie w środę - mam nadzieję, że nic mi nie wypadnie. ;)
Recenzja pojawi się automatycznie gdy ja będę wychodziła dopiero z pracy. Chyba wpadnę do Rossmanna zobaczyć co tam mają - może się na coś skuszę podczas promocji. ;)
Teraz możecie się spodziewać postów bardzo regularnie. Codziennie albo chociaż co drugi dzień. Maluję się niemal codziennie a paznokcie również często zmieniają barwy wojenne ;) więc takich postów będzie najwięcej. Oczywiście nie zabraknie też recenzji a czasem pojawi się coś zgoła odmiennego, jak np. poprzednio. O moich spostrzeżeniach opartych również na literaturze dotyczącym czytania i rozwoju współczesnego świata możecie poczytać tutaj.


 Na pierwszy ogień idą brązy. Zawsze neutralne, pasujące do wszystkiego, idealne na co dzień, do pracy, na zakupy, gdzie zechcemy. Dla tych którzy się nie malują na co dzień nadadzą się też na imprezy czy święta. Brązów w dodatku nigdy za wiele, ponieważ spokojnie możemy je wykorzystać do połączenia z innymi kolorami co często robię ale również solo. Zwłaszcza gdy są podwójne lub potrójne. Całe oko możemy nimi pomalować. :)


W mojej paczuszce znalazły się cienie z serii silver glamour i w pierwszym momencie patrzę na kolory i myślę. Ale gdzie to srebro? No ale myślę sobie, może to nazwa serii. czytam dalej. Owe cienie mają być:
Jedwabiste w dotyku, brokatow-perłowe cienie do powiek. Intensywne, nasycone kolorem cienie zapewniają długotrwały makijaż oczu.
Lubicie brokatowe cienie na dzień? Perłowe i owszem, satyny, maty są idealne, ale brokat? Patrzę więc na cienie i delikatnie macam, bo przecież zdjęcia trzeba jeszcze zrobić. ;) Patrzę na palec a tam perła. I jakby coś delikatnie połyskującego. To chyba ten rzeczony brokat, myślę sobie. Zmielony, no ale chyba jest. I w sumie podoba mi się to.


Plastikowe opakowanie urodą może nie grzeszy, ale jest wytrzymałe a pokrywka sama się nie otwiera. Aaa właśnie - nie zawsze łatwo się otworzy. Zamykanie trzyma się skubane mocno. ;) Pacynki brak. I tak ich zwykle nie używam. ;)


Cienie są przyjemne w dotyku, a palec/pędzel gładko po nich suną zbierając odpowiednią ilość cienia. Otrzymujemy 3 odcienie: jasny, średni i ciemny. Konsystencja dobrze zmielona, a cienie dobrze przyczepiają się do powieki. Wszystkie delikatnie połyskują, jak to perły. Natomiast brokatu praktycznie nie widać na powiece.


Podoba mi się wytłaczane logo na cieniach. ;) Jeśli chodzi o odcienie to ten najjaśniejszy będzie idealny w kąciku oka, do rozblendowania pozostałych a nawet można pod łuk brwiowy go nałożyć - delikatnie, żeby tylko rozświetlić to miejsce. Można przyrównać go do beżu ale bez szarych nut. Średni odcień to coś pomiędzy złotem, beżem a brązem. Ostatni jest najciemniejszym brązem, jednak na oku podczas blendowania trochę zanika. 



Jeśli użyjecie ich trzech razem to ładnie się połączą tworząc prawie że jeden odcień, ale z takim delikatnym gradientem. 


Coś takiego jak na zdjęciach poniżej. Jeśli chodzi o ich trwałość to jest całkiem niezła zważywszy że jestem posiadaczką tłustych powiek. Bez bazy pod cienie a nałożone jedynie na zwykły korektor pod oczy wytrzymują w nienaruszonym stanie ok. 8-10 godzin a nawet i więcej. Moje załamanie powieki może delikatnie się w tym miejscu "zepsuć" (nie mogę znaleźć określenia na tę tłustą kreskę pomiędzy powieką ruchomą a nieruchomą) po kilku godzinach ale wystarczy że delikatnie poprawię to miejsce pędzelkiem i oko prawie jak nowe. ;)

Mam długie rzęsy ale są taaaakie proste -.- nawet zalotka niewiele daje. :(

________________________________________

Teraz przejdźmy do kolejnego tria. Tym razem kolorowego. Kto uwielbia granaty, róże i fiolety? :)


Tym razem otrzymujemy satynowe cienie z dodatkiem szafiru. Wow, pomyślałam sobie. Uwielbiam kolor szafirowy i patrzeć na te drogocenne kryształy bo sama żadnego nie posiadam. ;) Byłam ciekawa jak takie cienie się sprawdzą.


Opakowanie już ciut inne a i cienie ułożone inaczej. Dobrze się je otwiera i jak na razie nic się z nim nie dzieje. Mamy też pacynkę. 


Cienie mamy oczywiście trzy: przepiękny satynowy granat, delikatnie fioletowy róż oraz lawendę (tak myślę). Jeszcze w opakowaniu pierwszy w oko rzucił mi się ten najciemniejszy. :) 
Te cienie jak w przypadku poprzednika mają podobna konsystencję i równie podobnie zachowują się na oku. Podczas blendowania potrafią się mocno rozetrzeć - trzeba dodawać koloru aby uzyskać intensywniejszą barwę. Jednak dzięki temu też łatwiej nam nie przesadzić.


Trwałość podobna. Dla większości będą to cienie wieczorowe. Dla mnie to bez różnicy, bo i ciemniejsze oko w dzień lubię choć nie aż takie mocne jak na imprezę czy wesele na przykład. ;)


Lubię takie kolorki i dobrze się w nich czuję. Jednak róże, fiolety czy niebieskości nie są dla każdego - warto jednak eksperymentować. Mnie np. średnio pasują rozbielone niebieskości bo wtedy moje oko samo staje się rozbielone, no chyba że w towarzystwie jakiegoś innego koloru, choćby zieleni. 

Tak zaś prezentują się na oku. Jeśli dodałabym jeszcze trochę cienia byłyby one bardziej wyraziste, ja jednak wykonałam wersję bardziej na dzień.





Poniżej zaś znajduje się połączenie brązów z pierwszej paletki z granatem z drugiej paletki (mocno rozblendowanym).




Miałyście kiedyś cienie Virtual? Dla mnie nie są one pierwszymi, ponieważ w zbiorach mam perłowy delikatny róż oraz jasną niebieskość (której rzadko używam). Lubię je zwłaszcza za konsystencję i to jak można je stopniować na oku przez co nie zrobimy sobie większej krzywdy. :)


instagram @iliz_beauty

Copyright © iliz